Rozdział 4
Po co ja się tak męczę i wstałam tak wcześnie ? Przecież ja nawet jej nie lubię. Co ja mówię, od zawsze działała mi na nerwy, można powiedzieć, że toczyłyśmy ze sobą taką mini-wojnę o to , która jest w jakiś tam sposób lepsza. Pamiętam jak dwa lata temu wrzuciłyśmy jej do szafki starą kanapkę. Ale wtedy był ubaw, zaczęła piszczeć, skakać i krzyczeć. Do dziś pamiętam jej rozhisteryzowany głos i to jak krzyczała wszędzie : "O nieee, zamach na mnie ! ZAMACH ! " Jakby wiedziała co to znaczy. W odwecie zniszczyła moje czterostronicowe wypracowanie na polski.
Ale mimo wszystko, idę teraz, godzinę przed rozpoczęciem moich lekcji, korytarzem wprost do łazienki na parterze. To jedyne miejsce, gdzie można spokojnie porozmawiać. Jasnoróżowe kafelki, dwa duże lustra i co najważniejsze, na prawdę przyjemny zapach kwiatowego odświeżacza sprawiają, że każda, bez wyjątku lubi tam chodzić, choćby po to by tylko zerknąć okiem na swoje odbicie w lustrze.
Stanęłam przed drzwiami i przez chwilę wahałam się co zrobić. A co jeśli to jakiś podstęp? Przez moją głowę przeszły setki różnych obrazów. Może czeka tam na mnie chcąc coś mi zrobić ? Może nie jest sama ? "O matko, zaczynam świrować " - pomyślałam i pchnęłam drzwi łazienki.
Już tam była, siedziała na kaloryferze stukając coś w swoim telefonie. Zauważyła moje przyjście i uśmiechnęła się lekko, wręcz wymuszenie. Czyli jednak za dużo się nie zmieniło.
- Mam sprawę . - powiedziała nie bawiąc się w żadne przywitania czy miłe słówka. Zeskoczyła z kaloryfera chowając telefon do kieszeni. Oparła się plecami o ścianę i spojrzała na mnie brązowymi tęczówkami. - Ja wiem, że się nie lubimy . - powiedziała. Hoho, jaka spostrzegawcza. Nie zareagowałam czekając na dalszy ciąg. - Ale musisz mi pomóc.
- Muszę ? Kto tak powiedział ? - oburzona uniosłam wymownie brwi. - Przyszłam tu tylko i wyłącznie ze swojej dobrej woli, ale nie mam za dużo czasu. Powiesz konkretnie o co chodzi ?
- Okej, jak chcesz. Ja tylko starałam się być miła. - powiedziała znów przyjmując władczy ton, ten, którego używała na co dzień. Miła ? Nie wyszło jej. - Jesteś dobra z niemieckiego, tak? A ja mam zagrożenie, kapujesz ? Nie mogę nie przejść, rodzice mnie zabiją ! Pomóż mi . Proszę . - dodała. To 'proszę' dało mi do myślenia.
- Tak jak już zauważyłaś, NIE LUBIMY SIĘ … - powiedziałam dość rozczarowana taką prośbą. Szczerze mówiąc spodziewałam się czegoś bardziej .. spektakularnego ?
- Wiem, ale .. Mi na prawdę zależy. Proszę. - powiedziała z nadzieją w oczach. To przesądziło sprawę, przecież .. powinnam jej pomóc, tak ? Moja katechetka byłaby dumna.
- Okej. Możemy się spotykać w piątki przed lekcjami. Tak jak teraz, dobra ? - powiedziałam, a ona pokiwała głową na znak, że się zgadza. Ustaliłyśmy konkretniej, gdzie będziemy się spotykać i wyszłyśmy z łazienki razem. Każda z Nas ruszyła jednak w przeciwnym kierunku, nie miałam zamiaru udawać, że ją lubię , nasze stosunki zostały niezmienione. Na szczęście ona czuła to samo. Pozostało tylko pytanie .. Co teraz robić , kiedy do lekcji zostało jeszcze ponad pół godziny, a do domu nie opłaca się wracać ?
***
- Coś Ty taka zamyślona ? - usłyszałam głos Lauren szturchającej mnie w łokieć. Od pierwszych minut lekcji geografii dosłownie odpływałam. Oczy kleiły mi się niemiłosiernie, a nudny, monotonny głos nauczyciela wcale mi nie pomagał. Na szczęście siedziałyśmy w ostatniej ławce, przez co miałyśmy trochę spokoju, nauczyciel nigdy nie patrzył się w naszą stronę. - Przymulasz jakoś tak.
- Spać , spać i jeszcze raz spać . - powiedziałam znudzonym tonem. Najchętniej położyłabym się na ławce i zdrzemnęła na chwilę , ale znając życie, potem byłabym jeszcze bardziej niewyspana .
- Musisz się przyzwyczajać, teraz będziesz zapieprzać w piątki rano na lekcje niemieckiego. - powiedziała moja przyjaciółka ironicznym tonem. Nie podobała jej się moja decyzja. "Trzeba było ją kopnąć dupę, ja bym na Twoim miejscu tak zrobiła ! Co się będziesz litować." – powtarzała z uporem. Ja jednak kolejny raz zawaliłam sprawę, choć muszę przyznać, na początku byłam z siebie dumna. Pomogę osobie, której nie lubię. Przeszło mi, gdy przemyślałam to sobie na spokojnie. Ona by dla mnie czegoś takiego nie zrobiła, tak ? - Mogłaś chociaż umówić się z Nią po południu , a nie rano.
- O nie, po południu mam lepsze rzeczy do roboty, rano jestem jeszcze .. pełna energii . - powiedziałam i skierowałam swój wzrok w stronę Violetty. Siedziała w tych swoich obcisłych legginsach , żując gumę i wyzywająco spoglądając w stronę młodego nauczyciela geografii. Przeciągnęła się zmysłowo na krześle odrzucając włosy na plecy. Nie lubię takich dziewczyn. Diametralnie zmieniają swoje zachowanie, gdy tylko w pobliżu jest jakiś osobnik płci męskiej. To głupie. - Skończmy ten temat, okej ?
Chyba chciała mi coś odpowiedzieć, ale przerwał jej nauczyciel geografii. - Cassandro, Lauren, może chcecie się czymś podzielić z klasą ? Jeśli nie, zapraszam do mapy, może dowiemy się czegoś ciekawego o ukształtowaniu terenu na północy Europy.
***
- Ale dziś idziemy razem do kawiarni , tak ? Umówiłyśmy się już tydzień temu ! – powiedziała Mary opierając się o swoją szafkę. No tak, rzeczywiście, umawiałyśmy się już dawno, ale jakoś dziś .. Nie miałam ochoty, nawet chociażby dzięki temu, że jest piątek. – Nie dajcie się namawiać ..
Przegnałam z głowy wszystkie niechętne na ten pomysł myśli i owijając się szczelniej szalikiem ruszyłam za dziewczynami wychodząc ze szkoły
Przegnałam z głowy wszystkie niechętne na ten pomysł myśli i owijając się szczelniej szalikiem ruszyłam za dziewczynami wychodząc ze szkoły
- Ale wiatr, huhu ! – krzyknęła Mary nakładając swoją czapkę z pomponikiem bardziej na czoło.
- Świetna pogoda na spacery .. – powiedziała ironicznie Lauren biorąc mnie pod ręką i przytulając się, żeby się ogrzać. Było naprawdę zimno. Tak zimno jak nie powinno być na wiosnę. Co sobie mam myśleć przyroda, gdy powinna budzić się do życia, a na dworze nic tej przyrodzie nie chce pomóc ?
- Świetna pogoda na spacery .. – powiedziała ironicznie Lauren biorąc mnie pod ręką i przytulając się, żeby się ogrzać. Było naprawdę zimno. Tak zimno jak nie powinno być na wiosnę. Co sobie mam myśleć przyroda, gdy powinna budzić się do życia, a na dworze nic tej przyrodzie nie chce pomóc ?
- Jak b ędziemy stać i narzekać, na pewno nie zrobi się cieplej, no już, idziemy ! – rozkazała Mary władczym tonem i z uśmiechem pociągnęła Nas za sobą w stronę przejścia dla pieszych. Musiało jej naprawdę zależeć, skoro tak upierała się przy tej kawiarni, zastanawiałam się tylko o co chodzi ..
Dotarłyśmy wreszcie do Marylin Cafee, ‘Naszego miejsca’. Mamy z Nią tyle wspomnień, że to aż dziwne, że z takim miejscem mogą wiązać się takie historie. W kawiarni, tak jak zwykle, unosił się przyjemny zapach kawy. Było ciepło, nie tak jak na zewnątrz, i naprawdę przytulnie. Ściany wyłożone były karmelową tapetą w kwieciste wzory. Przy każdym stoliku stały miękkie sofy, a na stolikach paliły się małe pachnące świeczki. W rogu pomieszczenia stał kominek z palącym się drewnem, a z głośników leciała nastrojowa muzyka. Uwielbiałam tu przychodzić.
Usiadłyśmy we trzy przy ‘Naszym’ stoliku w rogu pomieszczenia, przy oknie, a Natalie poszła zamówić Nam to , co zawsze. Nie byłyśmy oryginalne, Nasz pobyt tutaj zawsze wyglądał podobnie, ale nie chciałyśmy niczego zmieniać, tak jest dobrze. Po chwili Natalie przyniosła do stolika Nasze zamówienie. Herbata z owoców leśnych dla mnie, gorąca czekolada dla Lauren, czekolada z piankami dla Mary i Cappuchino dla siebie.
- No i od razu robi się człowiekowi cieplej ! – zagadnęła Natalie rozgrzewając swoje ręce pry kubku z Cappuchino. No tak, ciepło nam było.
Zerknęłam przez duże okno na zewnątrz i przez chwilę przyglądałam się przechodniom. Pamiętam jak ukryte za kwiatkami oceniałyśmy ich buty, nogi, kurtki, włosy i wszystko Inne. Upiłam łyk mojej herbaty i po raz kolejny wyjrzałam przez okno. Masa ludzi spacerowała, chodziła lub biegła chodnikiem chowając twarz w szaliki i chroniąc się choć tak przed wiatrem. Mówiłam już, że nie przepadam za taką pogodą ?
Zadzwonił dzwonek do drzwi i do kawiarni weszła piątka młodych chłopaków. Zerknęłyśmy na Nich dyskretnie, a ja wśród nich .. rozpoznałam tego chłopaka z windy. Miał na sobie kremowe rurki i ciemną kurtkę. Dodatkowo, tak jak wszyscy, był owinięty szczelnie kremowym szalikiem. Reszta chłopaków była ubrana w podobnym guście. Jeden z Nich wyróżniał się czerwonymi spodniami, ale wyglądał raczej na spokojnego i miłego chłopaka. Uśmiechał się do wszystkich szczerząc swoje proste zęby. Czerwonospodniowy zorientował się, że na niego patrzę i .. myślałam, że zapadnę się pod ziemię. Ciekawe jak bardzo jestem czerwona.. On na szczęście uśmiechnął się tylko po raz kolejny i odwrócił głowę w drugą stronę. Zawstydzona spojrzałam w stronę przyjaciółek i spostrzegłam, że one też patrzą się na tych chłopaków.
- Za bardzo się gapicie. – szepnęłam widząc ich miny. Zaśmiałam się cicho i powróciłam do picia herbatki. – Ten z loczkami – wskazałam ruchem głowy na chłopaka – to ten sam chłopak co w windzie. Czyli możliwe, że ta piątka będzie moimi sąsiadami, Yvonne wspominała coś o piątce młodych chłopaków.
- Hoho ! – westchnęła Lauren uśmiechając się lekko. – Czyli nie będziesz miała nic przeciwko, gdy będziemy Cię częściej odwiedzać ?
***
W domu zastał mnie niecodzienny widok. Mama i Eric stali w kuchni, zawalonej różnymi rzeczami. Na blacie walała się mąka, jakieś jajka i mnóstwo kolorowej posypki. Gdzieś w zlewie stał brudny mikser , a na piecu przygotowana brytfanna. Z głośników leciała jakaś radosna piosenka, przy której Eric podśpiewywał co nieco zmieniając słowa, a mama była .. Jakaś taka radosna. Podkradała czekoladowe serduszka, śmiała się, tańczyła.. Dawno jej takiej nie widziałam. Uśmiechnęłam się w duchu i szybko rzuciłam do szafy torbę i płaszcz, jeszcze szybciej rozbierając buty. W naprawdę ekspresowym tempie ubrałam jakieś pierwsze lepsze domowe ciuchy i popędziłam do kuchni. Mama, śmiejąc się zaprosiła mnie ruchem ręki do kuchni i podała stos foremek do ciastek.
- O proszę, będziesz wykrawać , dobrze ? - spytała się. To było takie .. inne od tej mamy, którą była przez ostatnie miesiące. Ciągle zajętej, zapracowanej i uzależnionej od kofeiny. W oczach tańczyły jej radosne ogniki, a na twarzy gościł uśmiech. Uśmiechnęłam się i wzięłam foremki.
- Autko, autko zrób ! - poprosił Eric spoglądając na mnie swoimi wielkimi oczami. Posłusznie wykroiłam kształt auta i ostrożnie położyłam na brytfannie. Po chwili wykroiłam też serduszka, misie, gwiazdki, kwiatuszki i coś na kształt głowy Myszki Miki. Włożyliśmy ciasteczka do piekarnika i zabraliśmy się za sprzątanie. Nawet przy tym panowała taka .. radosna atmosfera.
Ciasteczka się upiekły i pojawił się problem, co z Nimi wszystkimi zrobić ?
- Zjeść ! - odpowiedział Eric machając z podekscytowania rączkami.
- Oj bez przesady kochanie, pochorowałbyś się , gdybyś to wszystko zjadł. - upomniała go mama pieszczotliwie przeczesując mu włosy. Zasmucił się przez chwilę , a potem porwał z talerza jedno z autkowych ciasteczek. - A może zanieś trochę Yvonne ? Na pewno się ucieszy.
O, to był dobry pomysł. Nałożyłam te co ładniejsze na osobny talerz i nie zważając na nic, pobiegłam po schodach dwa piętra wyżej. Zadzwoniłam na dzwonek, ale nie musiałam długo czekać. Drzwi otworzył Edward uśmiechając się przyjaźnie. - Dzień dobry, piekliśmy właśnie ciasteczka, pomyślałam, że może będą Wam smakować .. - zaczęłam nieporadnie, a mężczyzna zaprosił mnie do środka. Weszłam do salonu spodziewając się Yvonne, czytającą książkę lub coś , ale .. Na kanapach siedziała piątka chłopaków, ci sami co z kawiarni, i kilkoro dorosłych. W tej chwili zdałam sobie sprawę z tego jak wyglądam, w za dużej porozciąganej bluzce, pomazana mąką i z kompletnym sianem na głowie.
- O, a jacy mili sąsiedzi ! - powiedziała jedna z kobiet spoglądając na talerz pełen ciastek i uśmiechając się przyjaźnie, przez co zorientowałam się po co tu są. Jak to miałam w zwyczaju, przez głowę przeleciała mi tylko jedna myśl - będą kłopoty.
***
No i jest #4 :)
Dziękuję wszystkim za komentarze, rady, opinie. Za wszystkie wejścia i wszystkich obserwatorów, to na prawdę magiczne, wiedzieć, że ktoś czyta takie moje wypociny :3 .
No i oczywiście zapraszam do komentowania, może coś tu zmienić ? Chciałabym znać Waszą opinię.
Dziękuję wszystkim za komentarze, rady, opinie. Za wszystkie wejścia i wszystkich obserwatorów, to na prawdę magiczne, wiedzieć, że ktoś czyta takie moje wypociny :3 .
No i oczywiście zapraszam do komentowania, może coś tu zmienić ? Chciałabym znać Waszą opinię.
No i pojawił się cały zespół. Przez takie zakończenie chcę już następny rozdział. (http://i-should-have-kissed-you-1d.blogspot.com/)
OdpowiedzUsuńDziękuję :D
UsuńWyszło Ci nieziemsko. W swoim opowiadaniu stwarzasz jedyną i niepowtarzalną atmosferę, dzięki której o wiele przyjemniej się czyta. Uważam, że masz przepiękny styl pisania, a dodatkowym atutem jest ciekawa fabuła. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału, bo narobiłaś mi smaczku ;) xxx
OdpowiedzUsuńO matko, dziękuję !
UsuńTakie jedno, wielkie "WOW"! Zdecydowanie inny blog niż wszystkie, świetnie wprowadzasz chłopców do opowiadania, dobra fabuła, ciekawie opisane emocje. Dodaję do "obserwacji" i czekam na następny rozdział z wielkim utęsknieniem. ;) A to, że chłopcy nie będą zespołem wywarło na mnie duże wrażenie, te pozytywne. Czekam więc na 5 rozdział. :D xx
OdpowiedzUsuńO kurczę, dziękuję :3 !
UsuńHahahahaha jakie spotkanie! Nie no zazdroszczę! xD Ciekawe jak oni na to zareagują :D No ale tak wracając do tematu to ja ci tak zazdroszczę! Też chce tak pisać! :( Masz talent i taka przyjemna atmosfera stwarza się podczas czytania! Na prawdę bardzo mi się podoba ten rozdział i juz się nie moge doczekać następnego :D
OdpowiedzUsuńJa nie mogę, ale mi teraz samoocena podrosła :D Dziękuję :3
UsuńWWWWOOOOOWWWWWW :) nie mam innych słów :) Boskie po prostu boskie :) czekam z niecierpliwością na nn :) i zapraszam do siebie :*
OdpowiedzUsuńDziękuję ! :*
Usuńnie musisz nic zmieniac jest przecież zajebiscie !!!
OdpowiedzUsuńO, dziękuję :)
Usuńluubię luubię :D czekam na dalszy ciąg xx obserwuję xx
OdpowiedzUsuńDziękuję! :)
Usuńnic nie zmieniaj, jest świetnie tak jak jest ! dziewczyny wyżej mają rację, stwarzasz wspaniałą atmosferę i na prawdę masz talent, keep going xx
OdpowiedzUsuń