Rozdział 7
Chwila, o co on się spytał ?
- Umm, no chyba tak.. - powiedziałam, nadal nie rozumiejąc dobrze o co chodzi stojącemu na korytarzu blondynowi. Z tego co wiem, pralki raczej od tak sobie nie wylewają przy robieniu prania .. - To znaczy, nigdy mi się nie zdarzyło, żeby pralka wylała, gdy robiłam pranie. - sprostowałam uśmiechając się lekko.
- O, to dobrze ! - wykrzyknął zadowolony. Uśmiechał się do mnie przyjaźnie, więc nie wiedząc co robić .. Też po prostu się uśmiechnęłam. - To znaczy, my właśnie mamy taki problem, bo pralka wylewa. Mogłabyś Nam pomóc ? - spytał przestępując z nogi na nogę. Eric też tak robi, gdy się trochę denerwuje.
Huhu, czy ja dobrze słyszę? Mam iść tam do nich, na górę ? Teoretycznie, to nie jest dobry pomysł, ich jest pięciu, a ja jedna i jakby nie patrzeć, jest już pewnie 22. Ale z drugiej strony, ja ich nie znam, a to może być dobra okazja, żeby ich poznać.
Poprosiłam go, żeby chwilę poczekał, a ja w tym czasie sprowadzę pomoc. Dziewczyny nie miały oporów przed tym, żeby zabrać się na górę razem ze mną. Tak na prawdę nie miałam pojęcia, czy uda mi się im pomóc, moje pranie kończy się na wrzuceniu ubrań do pralki razem z proszkiem i włączeniu odpowiedniego programu, ale przecież to nie może być takie trudne, hm ?
- Tak właściwie, jestem Niall. - powiedział blondyn, gdy razem z Natalie, Lauren i Mary wyszłyśmy z mieszkania. Zamknęłam dom i ruszyłyśmy za nim na górę. Oho, znam już Nialla i Liama, została jeszcze trójka. - Fajnie mieć pomocnych sąsiadów.
- Tak, to racja. - przytaknęłam wchodząc po schodach. - Jestem Cass, to Lauren, Natalie i Mary. - przedstawiłam siebie i dziewczyny. Niall uśmiechnął się i kiwnął głową na przywitanie.
Weszliśmy wszyscy do mieszkania należącego do Yvonne, które zmieniło się wprost nie do poznania. Już po samym przedpokoju mogłam poznać, że w niczym nie przypomina mieszkania sprzed tygodnia. Na prawdę dużo się zmieniło, ściany przedpokoju były pomalowane na kremowo, a podłoga wyłożona była panelami z jasnego drewna. Do tego szafa z przesuwanymi drzwiami, czerwony puchaty fotel i duży kwiat w doniczce, którego nazwy nie znałam. Niby wszystko razem na prawdę ładnie wyglądało, ale .. To już nie to samo co dom Yvonne.
- Sprowadziłem pomoc ! - krzyknął Niall w głąb mieszkania i kiwnął głową, pokazując Nam, że mamy iść za nim. Ruszyłam pierwsza, choć najchętniej szłabym ostatnia. Tak, można powiedzieć, że jestem nieśmiała ..
Łazienka też była inna. Zamiast karmelowych kafelek z kwiatowym ornamentem, ściany były wyłożone zielonymi płytkami w podłużne pasy. Nie było już wanny na nóżkach, która zawsze mnie śmieszyła, na jej miejsce wstawiono duży prysznic. No i pralka, niby nowa, czysta i nowoczesna, a tu proszę - psuje sie przy pierwszym praniu. Liam, ten z parku stał w drzwiach z rękami opartymi na biodrach, przyglądając się trzem pozostałym - lokatemu, czerwonospodniowemu i mulatowi. Cała trójka siedziała na podłodze z różnych stron pralki, szukając przyczyny wylewu wody, jak na razie - na próżno.
- Od kiedy się tak wylewa ? - spytałam przyglądając się pralce. Nie jestem żadnym mechanikiem, dla mnie to pralka jak żadna inna.. - To znaczy, które to pranie ?
- Pierwszy raz dziś ją załączyliśmy, miała być super łatwa w obsłudze i mega oszczędna.. - stwierdził czerwonospodniowy podnosząc się z podłogi i otrzepując spodnie. Czerwone spodnie.
- Myślałem, że to może jakaś uszczelka jest źle zamocowana czy coś, ale wszystko posprawdzaliśmy. - mruknął Liam spoglądając na mnie zawiedzionymi oczami. Ładne miał oczy, brązowe, można by się w nie długo wpatrywać.
- Oh, do czego to doszło, żeby dziewczyna musiała pomagać facetom przy naprawach ? - spytała ironicznie Natalie opierając się o ścianę plecami, a chłopcy spuścili wzrok. Co racja to racja, ale tekst i tak wredny.
- Możecie spróbować ją jeszcze raz załączyć ? - spytałam szybko zmieniając temat. Podeszłam bliżej pralki i przycupnęłam na ziemi, podczas gdy loczkowaty i mulat zaczęli ją załączać.
Włożyli do środka jakieś szmaty i wsypali proszek. Poprzyciskali parę guziczków, ustawili temperaturę wody i kopnęli drzwiczki. Chwilę później z pralki już zaczęła wyciekać woda. Dlaczego ? Samo kopnięcie nie wystarczy, przydałoby się te drzwiczki .. zamknąć.
***
- O matko, jak mogliśmy być tak głupi ... - westchnął Liam siedząc obok mnie na dużej kanapie w salonie.
Nikt na początku nie mógł uwierzyć, że rozwiązanie tej całej sprawy z pralką będzie takie proste i .. kompromitujące dla chłopaków, bo przecież zamknąć pralkę każdy potrafi. No, ale co jak co , w końcu to my uświadomiłyśmy im ich błąd, więc w ramach podziękowań zaprosili Nas do salonu. Też się zmienił. Nie ma już tych antycznych mebli, starego telewizora i jeszcze starszego pianina, bo meble teraz są bardziej nowoczesne. Duży, brązowy narożnik, fioletowo-zielony dywan i płaski telewizor LCD z konsolą do gier. Zamiast starej tapety w kwieciste wzory, ściany są pomalowane na ten sam odcień zielonego co na dywanie. Jest ładnie, ale .. inaczej. Będę się musiała przyzwyczaić, że to już inne mieszkanie.
- Każdemu się zdarza. - powiedziała Mary upijając łyk coli, którą poczęstowali Nas chłopcy. "Mam nadzieję, że tam niczego nie dosypali .. " - szepnęła wcześniej patrząc podejrzliwie na szklankę, ale teraz chyba się tym nie przejmowała. Nawiasem mówiąc, cała piątka zrobiła na dziewczynach na prawdę duże wrażenie. Młodzi, przystojni, zabawni - ideał, więc każda z Nas (o zgrozo ! Ja chyba też .. ) zachowywała się dość dziwnie, byleby wypaść jak najlepiej.
- Chodźcie zagramy na xboxie ? - zaproponował mulat widocznie znudzony naszą obecnością. Pomysł dobry - co z tego, że jest grubo po 22, a ja powinnam już dawno wrócić do domu , ważne, że może być ciekawie ! - Fifa ?
- FIFA ! - odkrzyknęła reszta z entuzjazmem. Tak jakoś wypadło, że zgłosiłam się grać pierwsza. Haha, dobre sobie, przecież ja w to NIGDY nie grałam ! Ale za późno, żeby się wycofać, bo razem ze mną zgłosił się lokaty kolega z windy, głupio by było się wycofać.. "Jeszcze gorzej będzie się skompromitować .. " - pomyślałam przez chwilę, ale tak jak mówiłam - za późno, gra sie zaczęła.
Mimo pozorów, szło mi całkiem nieźle, dość szybko ogarnęłam, co trzeba naciskać i już chwilę później było 1:0 dla mnie. Chyba wzbudziłam wśród nich lekki .. podziw.
- Przegrywasz z dziewczyną ! - krzyknął ucieszony czerwonospodniowy stojąc za lokatym. Obok mnie siedziały dziewczyny, zagrzewające mnie do walki jakimiś głupimi okrzykami.
- Dajesz Cass, bo zjemy głaz ! - krzyknęła Mary, gdy strzeliłam drugą bramkę. Kątem oka zauważyłam, że mój przeciwnik spoglądał na mnie lekko zdziwiony, ale .. To chyba dobrze ?
Graliśmy dalej. Jestem w tym całkiem niezła, w życiu nie pomyślałabym, że będę wygrywać .. z chłopakiem. Pławiłam się w swojej wspaniałości, dumna z siebie, kiedy nagle poczułam, jak ktoś chwyta mnie od tyłu i .. o matko, zaczyna łaskotać. Nim się obejrzałam, leżałam już na ziemi kwicząc i piszcząc jak wariatka - nie ma to jak zrobić dobre wrażenie .. Odepchnęłam tego, który tak perfidnie mnie łaskotał i zobaczyłam lokatego. Dupek, jak mógł to zrobić ?
- Co Ty robisz ? Ty, ty .. - krzyczałam machając rękami jak oszalała, choć dziewczyny próbowały mnie jakoś uspokoić. Nie za bardzo im wychodziło, pokładały się ze śmiechu, pewnie to wszystko musiało na prawdę śmiesznie wyglądać, bo reszta też się śmiała. Jedynie mi nie było do śmiechu. - Ty, ty ..
- Harry. - podsunął loczkowaty. No tak, racja , nadal nie wiedziałam jak każdy z Nich ma na imię. Lokowaty, to znaczy Harry, wcale się nie śmiał. Uśmiechał się tylko lekko i przyjaźnie, rozkładając ręce w geście pokoju. - Harry jestem.
- Oh, no tak. - wyrwało mi się. Czułam się trochę dziwnie, ale nie wiem dlaczego. Może to przez te łaskotki, ale bardziej prawdopodobne jest to, że to przez wpatrujące się we mnie, zielone oczy Harrego. Też ma ładne oczy. - To znaczy, jestem Cassie, a to Lauren, Natalie i Mary. - po raz kolejny przedstawiłam siebie i przyjaciółki.
- Liam, Niall, Zayn, Louis i ja, Harry. Miło mi Was poznać. To dziwne, że dopiero teraz się sobie przedstawiliśmy, nie ? - spytał wskazując po kolei na chłopaka z parku, blondyna, mulata, czerwonospodniowego i siebie. Będę się musiała nauczyć ich imion, nie mogę do końca życia mówić na nich 'czerwonospodniowy' czy 'lokaty' ,nie ?
- Tak, dziwne. Ale ten, nam też miło . - powiedziała Natalie wstając z dywanu. - A teraz Was przeprosimy, ale jest już wpół do jedenastej, chyba wrócimy już do siebie.. - ciągnęła pomagając Nam wstawać z podłogi. Co ją ugryzło, nie wiem. Ja bym tam mogła jeszcze zostać ..
- O, no racja, my też już się pewnie będziemy kłaść.. - przytaknął Liam wyłączając xboxa. - No i ten, dziękujemy za pomoc z pralką.
Uśmiechnęłyśmy się w odpowiedzi i ruszyłyśmy na przedpokój. Odprowadzili Nas do drzwi i pożegnali, życząc dobranoc. Słodko.
- I wierz mi, zrewanżuję się następnym razem .. - powiedział Harry z uśmiechem spoglądając na mnie tymi swoimi oczami. To normalne, że zrobiło mi się gorąco ? To normalne, że miałam wrażenie, że roztapiam się jak czekolada na słońcu ? To normalne, że tak bardzo chciałam, żeby mnie przytulił ? Chyba nie, ale w gruncie rzeczy, ja też do końca normalna nie jestem ..
***
- Śpicie ? - usłyszałam szept Lauren. Leżałyśmy we czwórkę, owinięte dwoma kocami i jedną kołdrą, ściśnięte w jednym, co prawda podwójnym, ale i tak ciasnym łóżku i udawałyśmy, że śpimy. - Nie umiem zasnąć.
- Ja też, chodźcie sobie pogadamy. - zaproponowałam też szepcząc i podnosząc się z łóżka. Mama jeszcze nie wróciła, więc w sumie nie wiem po co szepczemy. Usiadłam na parapecie nad łóżkiem. - Nie śpi ktoś jeszcze ?
- Ja też nie śpię. - powiedziała Mary półgłosem wstając z łóżka i siadając na jego skraju. W pokoju nie było ani za zimno, ani za gorąco, ale mi jakoś .. duszno. Uchyliłam lekko okno i przystawiłam twarz do szyby. Przyjemne zimno ostudziło moją rozpaloną twarz. Czy ja mam gorączkę ? - Wy też nie umiecie zasnąć ?
- Natalie śpi, popatrzcie jak słodko chrapie.. - szepnęłam przyglądająć się śpiącej dziewczynie. Spała w najlepsze przytulona do mojego starego misia, pochrapując cicho. - Zrobiłabym jej teraz zdjęcie ..
Powstrzymałyśmy się jednak i żeby nie budzić tak słodko śpiącej Natalie wyszłyśmy z pokoju i rozsiadłyśmy się na kanapach w dużym pokoju. Nie zapalałyśmy świateł, wystarczało światło księżyca wpadające do pokoju przez uchylone lekko okno.
- O matko, nie umiem zasnąć. - westchnęła Mary wachlując się gazetą. Im też było duszno, przynajmniej nie jestem jedyna. Czemu nie potrafimy zasnąć ? Jakoś nigdy nie miałyśmy z tym problemu, gorzej Nas obudzić..
- Mówcie co chcecie, jak dla mnie to .. - zaczęła Lauren. Cmoknęła z niezadowoleniem i spojrzała w sufit. Nie rozumiałam o co jej chodziło. - Jak dla mnie to przez nich. Za bardzo się przejmujemy i nie umiemy przestać o Nich myśleć.
Nie umiem zasnąć, bo myślę o chłopaku, którego prawie w ogóle nie znam. Ciekawe.
- Widziałyście oczy tego Nialla ? Normalnie jak .. Niebo. Albo nie , jak morze. Można tak w nich .. Utonąć . - westchnęła Mary. Jego oczy rzeczywiście były na prawdę ładne. Wychodzi na to, że każdy z Nich miał takie ładne oczy.
- Ten Louis słodko wygląda w czerwonych spodniach i bluzkach w paski. I jest taki .. radosny. - powiedziała Lauren zamyślona. Podpierała podbródek na kolanach i rozmyślała. - Czuję się, jakbym się zakochała. ALE JA GO NIE ZNAM !
- Hej, hej dziewczyny. - przerwałam szybko. Jeszcze chwila i na prawdę uznam, że to oni są przyczyną bezsenności. Podeszłam do okna i spojrzałam w księżyc. Jak to było, trzy dziewczyny świrowały, gdy była pełnia ? Co prawda musiały dotknąć wcześniej wody, bo były syrenami, ale w każdym razie - świrowały. - Spokojnie, bo potem w ogóle nie zaśniemy .. Okej, są ładni, mili i zabawni, ale spokojnie, nie są idealni ! Przecież nie można się zakochać w osobie, której się praktycznie nie zna, to nie logiczne.
Dziewczyny nie za bardzo mi wierzyły, zasłaniając się 'miłością od pierwszego wejrzenia'. Aż doszło do tego, że teraz, sama sobie nie do końca wierzę.
***
Świetny dzień, nie ma co. Nie licząc jedynki z fizyki, która doszczętnie zepsuła mi humor już od rana, oczywiście musiało być tylko gorzej. Zgubiłam klucze do szafki , ciekawe jak się teraz dostanę do rzeczy, skoro woźna twierdzi, że nie ma zapasowych. Przeżyłabym, w końcu jeden dzień bez szafki, zanim nie zmienią mi zamków, da się przeżyć. Ale ja jestem Cassie, więc musiało stać się coś jeszcze. Jakimś dziwnym trafem akurat dzisiaj, akurat Claudia i akurat przechodząc obok mnie wywróciła się, a z rąk wypadło jej pudełko. Spoko, pudełko nie zabija, tylko tak jak już mówiłam, jestem Cassie, więc pudełko się otworzyło, a z pudełka wysypały się szpilki, które niosła nauczycielce plastyki, by powiesić prace uczniów. W gruncie rzeczy, nic mi nie jest, ale jestem skazana na chodzenie do końca lekcji w podziurawionych rajstopach. Bo akurat dzisiaj zachciało mi się założyć spódnicę i nowe, kryjące fioletowe rajstopy.
Siedzę teraz na ławce przy szafkach, Natalie nie ma dziś w szkole, a Lauren i Mary poszły do woźnej. Nie zdziwiłabym się, gdyby dla Nich jakoś cudownie klucz się znalazł, nasza woźna jest dziwna i czasem ciężko jest ją ogarnąć. Na domiar złego, obok mnie siedzi Viola i jej świta, bo to jej nauczycielka plastyki poleciła pomóc w naprawie szkód. Nie rozumiem czemu, ale wolę już nie wnikać. Ten dzień jest po prostu ZŁY.
W tej samej chwili, ktoś przechodzi obok Nas. Nie podnoszę wzroku znad komórki, nic mnie to nie obchodzi.
- Cześć. - słyszę od tego ktosia i w końcu podnoszę wzrok. Przede mną przechodzi Harry i uśmiechając się mówi 'Cześć' lekko zachrypniętym głosem. Nie przesłyszałam się, mówi to do mnie. Nie do Violi czy kogoś, do mnie. Jedno małe cześć, a ten dzień już nie wydaje się być aż taki zły.
***
O matko, ale miałam zabiegany tydzień ! Ale wróciłam z #7, mam nadzieję, że Wam się spodoba, wyszedł troszkę dłuższy niż normalnie ;) Dziękuję za te wszystkie wyświetlenia, w życiu nie spodziewałam się, że ich tyle będzie ! Równie mocno dziękuję za wspaniałe komentarze i za wszystkich obserwatorów, to naprawdę wiele dla mnie znaczy :3 Zapraszam do komentowania i dzielenia się swoimi opiniami :)