czwartek, 31 maja 2012

#11



Rozdział 11

Minął już czwarty dzień, a Lauren ani razu nie wspomniała o Harrym. Liczyłam, że napomknie jakoś o Naszym rzekomym przyszłym spotkaniu, ale wolała się chyba .. Nie mieszać. A szkoda, bo ja sama też nic nie zrobię. Z resztą nie widziałam żadnego z Nich dokładnie od czterech dni. Ani w szkole, ani na klatce, ani nawet w Tesco. Trochę mnie to zastanawia, bo wcześniej zauważałam minimum jednego dziennie. A to w parku, a to w sklepie, a teraz jakby .. Zapadli się pod ziemię. Dziewczyny też nie pamiętają, żeby widziały ich w przeciągu ostatnich kilku dni. Jedynie Mary mruknęła coś o Liamie i piekarni nie przerywając ciągłego esemesowania z kimś. Nie podnosi wzroku znad telefonu już od .. hej, czterech dni. Cztery dni, a wszystko jakoś się pozmieniało.
- Co robisz ? - wydziera się Mary próbując przekrzyczeć głośną muzykę lecącą z głośników. Na boisku Naszej szkoły zorganizowano jakiś festyn, a my z braku lepszej roboty przyszłyśmy pokręcić się tu na chwilę. Szczerze, nie zapowiada się ciekawie, jakieś stragany, scena z głośnikami i kilka dmuchanych pierdół dla dzieci. Chciałam iść na trampolinę, ale wredoty powiedziały, że powyżej metr czterdzieści nie wpuszczają .. - Pytałam się, CO ROBISZ ! - krzyczy jeszcze głośniej nachylając się w stronę mojego ucha. Słyszę ją, ale jakieś techno dudni mi w uszach i płucach , więc próbę odpowiedzi postanowiłam odwlec , aż puszczą coś bardziej spokojnego.. - CO ROBISZ KURWA ? - krzyczy nadal przysuwając się jeszcze bliżej.
- NIC KURWA, PISZĘ ESA ! - krzyczę równie głośno, a w tym samym momencie kilka par oczu odwraca się w moją stronę. No tak, piosenka się skończyła ..
- Mamusiu, a ta Pani powiedziała brzydkie słowo ! - mówi płaczliwym głosem  jakieś dziecko.
- Ja jej dopiero powiem brzydkie słowo, idziemy, bo mnie dzieci zaczynają denerwować. - mówi przyciszonym głosem Natalie ciągnąc mnie w przeciwną stronę. - Masz szczęście, że stałyśmy przy samej bramie i prawie nikt nie zwrócił uwagi ..
Taak, prawie nikt ..

***

Siedzimy teraz pod wielkim parasolem z jakąś marką piwa, ja lekko znudzona całym wypadem, dziewczyny wręcz przeciwnie, głośno dyskutujące na temat tego czy tamtego gościa przechodzącego niedaleko. Czy ja tu nie pasuję? Na przemian wystukuję palcami rytm piosenki, której tytułu nie znam i popijam wygazowaną już colę z puszki. Nudzi mi się. No kurczę, nudzi mi się. Odwróciłam głowę w stronę dziewczyn, ale one nadal nie są zainteresowane robieniem czegoś innego niż ocenianie chłopaków przechodzących nieopodal. Fuck. Z braku lepszych możliwości wsłuchuję się w ich rozmowy.
- WIDZIAŁAŚ TEGO ? - krzyczy Lauren do ucha Natalie.  Niby przyciszonym głosem, ale i tak słychać ją w odległości kilku innych parasoli. - Na pewno nie jest z Naszej szkoły, w życiu go nie spotkałam ! WIDZIAŁAŚ TĄ GRZYWKĘ ?
- Mm, ale ciasteczko, brałabym .. - mruczy radośnie Natalie patrząc porządliwym wzrokiem na chłopaka w szarych szortach i czarnym topie. Założę sie, że ten właśnie chłopak spogląda w ich stronę, ale zza okularów przeciwsłonecznych tego nie widać ...
Pięć chłopaków później i to mi się nudzi i znowu wyjmuję telefon, choćby po to , żeby go odblokować i zablokować ponownie. Przeglądam stare wiadomości, segreguję maile, aż z monotonnej pracy wyrywa mnie radosny okrzyk Mary. - CI CHŁOPCY TU IDĄ !
'Ci chłopcy' czyli Niall, Louis, Zayn, Liam i Harry rzeczywiście tu idą. Co mnie trochę dziwi, bo krzyki dziewczyn nie są jakąś zachętą, ale w każdym razie .. Idą tu !
- Możemy się przysiąść? – pyta Louis zupełnie bez skrępowania. Nie czekając na odpowiedź przysunął stojące nieopodal krzesło do Naszego stolika i usiadł na Nim uśmiechając się do Nas.
- Pod tymi parasolami choć trochę cienia .. - wyjaśnił Liam przepraszając jakby za śmiałość Louisa i usiadł obok. - Da się tu zamówić coś do picia ? - pyta rozglądając się w poszukiwaniu stoiska z czymś do picia. Zauważył jedno kilkanaście metrów od Nas i prosząco spogląda teraz na Harrego. Ten od razu łapie o co chodzi i idzie w stronę sklepiku. Jak oni łatwo się dogadują ...
- Co tam  ? - pyta Lauren starając się zacząć jakoś rozmowę. - Gorąco, nie ?
- Dlatego tu przyszliśmy, gorąco jest. - wyjaśnia Zayn lekko ironizując. To było wredne, punkt dla Niego. Napotkał karcące spojrzenie Liama i zmienił ton. - A u Was co tam ?
Na Nasze szczęście przychodzi Harry z całą tacą butelek, bo nie wiedziałybyśmy co odpowiedzieć, żeby rozmowa toczyła się dalej. Stawia po jednej przed każdym z Nas i siada na swoim miejscu obok mnie i Louisa z drugiej strony. Mary niechętnie spogląda na sok, szeroki gest, czego ona nie lubi. Nie lubi mieć długów wobec innych i wiem, że będzie chciała jakoś pokazać im, że nie musieli tego robić.
- Och, nie trzeba było .. - mówi lekko speszona. - Kupiłybyśmy sobie same. – podkreśla akcentując ostatnie słowo.
- Ale przecież to nie o to w tym chodzi. Uznajcie to za .. Podziękowanie w zamian za to, że użyczyłyście Nam cienia. - powiedział Harry uśmiechając się w jej stronę, przez co trochę łagodnieje. Pociąga łyk z butelki i także się uśmiecha.
- I jak Wam się podoba na festynie ? - pytam chcąc podtrzymać rozmowę i muszę przyznać, że mi się to .. udaje ! Rozmawiamy tak w dziewiątkę przez chwilę, jak to gorąco, nudno i nieciekawie, żalimy się nawzajem czując, że myślimy podobnie, aż zgodnie postanawiamy iść gdzieś .. Razem. Zapowiada się ciekawie.

***

Z festynu ruszyliśmy do parku. Drzewa dają przyjemny cień, więc wreszcie nie jest Nam tak gorąco. Spacerujemy po otoczonych zielenią uliczkach śmiejąc się i rozmawiając, nawet Zayn stał się jakiś bardziej .. otwarty. Mam wrażenie, że dobrze rozumie się z Natalie, oboje są w podobnym typie. Mary próbuje zwrócić lekko uwagę Nialla na siebie, ale ten bardziej zachwyca się przyrodą wokół niż Nią. Opowiada Nam coś o roślinach wokół, ale nie za bardzo go słucham, myśli mam .. Zajęte Harrym. Uliczki nie są na tyle szerokie, żeby pomieścić dziewięciu ludzi idących obok siebie, więc idziemy dość .. w kupie. Za każdym razem, gdy ręka Harrego 'przypadkowo' otrze się o moją jakoś mi tak .. Inaczej. Tak, powinnam powiedzieć coś w stylu 'serce zaczyna mi być mocniej' , ale to takie trochę oklepane. Po prostu .. lubię to uczucie, zwłaszcza, gdy widzę, że to aż takie 'przypadkowe' nie jest ..
- A jak Ci się podoba mieszkanie ? - zagaduję spoglądając w jego stronę. Przez chwilę nawiązujemy kontakt wzrokowy, jego zielone oczy patrzą prosto w moje, też zielone, ale trochę mniej. Uśmiecha się lekko, a ja na prawdę, z całych sił muszę się powstrzymać, żeby nie zrobić głupiej miny w stylu "*.*"..
- Jest w porządku, na tyle duże, że może Nas pomieścić i być przytulnym w jednym. Już się przyzwyczaiłem do Niego. - mówi nadal spoglądając w moją stronę. - Wiesz, znam już je na tyle, że rano trafiam do łazienki bez problemów.
I tak z rozmowy o mieszkaniu przechodzimy na temat o tym, co robimy rano, a potem jak lubimy spać. Kurczę, na prawdę dobrze mi się z Nim gada, nie przeszkadza mi nawet to, że nie jesteśmy sami, z Nami idzie jeszcze siódemka innych ludzi, czyli dość pokaźna paczka.
W końcu decydujemy sie odpocząć i stajemy na pomoście, wypatrując łabędzi.
- Tam jest ! Rzucamy chleb? Mamy jakiś chleb ? - pyta Lauren widząc śnieżnobiałego łabędzia płynącego w Naszą stronę.
- Będziemy chleb marnować ? - krzyczyz oburzeniem Mary, na co Niall przytakuje. Fajnie razem wyglądają, z bojowniczymi minami.
- Marnować ? Dla takich pięknych stworzeń ? – śmieje się Natalie i na przekór tej dwójce rzuca łabędziom kawałek bułki, który momentalnie znika w otchłani wody.
Cała ta sytuacja śmieszy i mnie i Harrego, więc nie protestuję, gdy Jego ręka delikatnie muska moją, a potem Nasze dłonie łączą się w uścisku. To nawet przyjemne, Jego duża dłoń w porównaniu do mojej jest ciepła. Ja mam "wiecznie zimne dłonie" .. Louis na ten widok puszcza do Harrego oczko i odwraca głowę w stronę łabędzi. A ja nadal trzymam Harrego za rękę, udając, że tak na prawdę wcale nie wywołuje to u mnie przyspieszonego bicia serca.

***

Nie przeszkadza mi też to, że spędziliśmy w tym parku dobre kilka godzin i wcale Nam się nie znudziło. Niall, Liam, Louis i Zayn uparli się, że odprowadzą Natalie, Mary i Lauren zasłaniając się wielką troską.
- Mogą przecież je porwać ! - mówił Louis obejmując wszystkie trzy dziewczyny w bojowniczym geście. - Albo zgwałcić !
- Sam je prędzej zgwałcisz .. – mruczy pod nosem Zayn dziwiąc się opiekuńczości Czerwonospodniowego.
Więc wyszło tak, że mnie odprowadza Harry. Odprowadza .. Co prawda jemu to po drodze, ale to szczegół. Nie trzymamy się już za rękę, ale idziemy bardzo blisko siebie, tak, że Nasze ramiona stykają się ze sobą. Nadal rozmawiamy. To o szkole, to o muzyce, to o książkach .. Tak, Harry czyta książki ! Wybawienie, nie znam chłopaka, który lubi książki, a ja je tak kocham. Przez całą drogę uśmiecham się głupio, najbardziej, gdy spotykamy Violę, choć Ona nawet na Nas nie spojrzała. Harry obiecał mi, że następnym razem jak przyjdę naprawić im pralkę, pozna mnie z Ich kotem Aleksandrem. Ciekawe imię , tak na marginesie. Bo Harry lubi koty. Ideał, kurczę.
- Czyli dzień możemy uznać za udany ? - pytam, gdy jesteśmy już przed wejściem do budynku. Mam nadzieję, że .. Nie, MUSI powiedzieć 'tak' !
- Jak najbardziej ! - mówi uśmiechając się do mnie, tak jak chciałam. Ma piękny uśmiech, o ja nie mogę. - Powtarzamy kiedyś ?
- Jak najbardziej ! - śmieję się naśladując Jego głos, więc Harry też wybucha śmiechem.
Wysiadamy z windy na moim piętrze i nie wiem co mam powiedzieć, jak się pożegnać. - To .. Do zobaczenia, tak ? - pytam z lekką nadzieją w głosie. Przynajmniej staram się, żeby była lekka.
- Jasne, zawsze chętnie się z Tobą spotkam. - mówi cały czas się uśmiechając tym zniewalającym uśmiechem i przysuwa się bliżej mnie. Nie za bardzo zastanawiając się co zrobić, też się przysuwam i przytulam lekko. Już mam się oderwać, nie czując odpowiedzi, ale chłopak obejmuje mnie mocno swoimi rękoma i stoimy tak przez chwilę. Mogę poczuć jak pachnie, mogę poczuć jego ręce na moich plecach. Stoję na palcach, więc mogę też poczuć jego loczki łaskoczące mnie w twarz.
- Cześć .. - mówię w końcu, gdy się od siebie odsuwamy. Nie wiem co powiedzieć więcej, więc po prostu uśmiecham się czarująco (przynajmniej tak mam w planach) i odwracam się w stronę drzwi mojego mieszkania.
- Cześć ! - odpowiada Harry wchodząc do windy. Wchodzę do domu z uśmiechem na ustach, właśnie przytulałam Harrego Stylesa.
Do końca dnia mam już dobry humor, wieczorem opowiadam dziewczynom na Skype o tym wszystkim i .. Jakoś nie mogę w to wszystko uwierzyć, wszystko układa się tak wspaniale .. Wieczorem, gdy leżę już w łóżku powtarzając w myślach całą sytuację po raz setny, przerywa mi dźwięk otrzymanego esemesa.  

Dobranoc, śpij dobrze :) H.


Nieznany numer i H. na końcu działają na moją wyobraźnię i przed oczami staje mi Harry wysyłający tego esemesa, który leży w łóżku kilka pięter wyżej. To takie piękne. Ale .. skąd miałby mój numer ? W odpowiedzi przychodzi drugi esemes.

Cass, przepraszam, zapomniałam Ci powiedzieć, dałam Louisowi, żeby dał Harremu Twój numer fona , bo chciał :C Sorry, że się tak porządziłam, przepraszam :C Kocham xx
Lauren <3

Nie zasnę dziś , o matko.

***

Pierwszą rzeczą, którą chcę zrobić jest napisanie .. WIELKIEGO "PRZEPRASZAM" do wszystkich, którzy czytają mojego bloga. Wiecie jak to jest, niby masz pomysł, ale nie masz czasu, żeby wyciągnąć notatnik i ten pomysł opisać. Teoretycznie czas jest, a w praktyce ten czas pochłania coś innego niż pochłaniać powinno..
Ale już i tak z góry dziękuję tym, którzy ten rozdział przeczytają. Że mimo tak dużej przerwy, będziecie o tym opowiadaniu pamiętać..
I przepraszam, na prawdę przepraszam, że ta końcówka wyszła taka .. przesłodzona. Obudziłam się w nocy z takim wielkim poczuciem, że mam coś do zrobienia, odpaliłam komputer i ze słuchawkami pisałam ten rozdział. Oczywiśćie leciała płyta "Up All Night" , którą bardzo, ale bardzo się jaram :3 Bo wiecie, swojej długo nie miałam, dopiero parę dni temu ciocia przywiozła mi ją prosto z Londynu :3 To chyba ta płyta tak mnie natchnęła .. A solówki Hazzy natchnęły mnie do takiego właśnie zwrotu akcji :)
I dziękuję za wejścia, komentarze i obserwujących. Wiecie, jak dużo to dla mnie znaczy, bo tyle razy już to tu pisałam, ale .. Ja i tak będę pisać to cały czas, bo to na prawdę wiele dla mnie znaczy. Dziękuję, że dzięki Wam i Waszym komentarzom budziłam się rano z wyrzutami sumienia spowodowanymi brakiem postępów w pisaniu. I tak na marginesie, bardzo , bardzo dziękuję Natalii i Eryce, za to, że mi o istnieniu tego bloga przypominały, za to, że motywowały mnie do dalszego pisania, za to, że są.
No i jeśli przeczytałeś, skomentuj, fajnie jest znać opinię innych :)